Początek

Witam zgromadzonych przed ekranami.

Nie pisałam niczego publicznie od czasów szkolnych i szczerze mówiąc, czuję się bardziej skrępowana niż wtedy. Nie wiem dlaczego, skoro wtedy wyrzucałam z siebie wszystko i dodatkowo - nie byłam anonimowa. Tym razem chcę potraktować tego bloga jako formę analizy.
Analizy siebie. Chcę opisać moją historię i być może wyłapać rzeczy które sprawiły, że jestem kim jestem.
Na wstępie zaznaczam, że mam bardzo kiepską pamięć (co czasem mnie przeraża) ale postaram się zlepić wszystko w całość.

Na budowę mojego charakteru mieli wpływ rodzice, głównie. Jakoś tak zawsze podświadomie wiedziałam, że to oni są moim filarem. Moja mama jest bardzo złożoną postacią, nie mniej jednak niż mój ojciec, ani tym bardziej ja. Czasami mam wrażenie, że stworzyła sobie bezpieczną strefę i tylko siłą można było ją przekonać do wyjścia "po za". Tą strefą był oczywiście nasz dom. Nie jakiś tam dom z ogrodem, basenem i osobistym lokajem; tylko nasze malutkie, dwu pokojowe mieszkanko w bloku. Uwielbiała je. Codziennie sprzątała, dekorowała, gotowała, piekła. Z perspektywy dziecka to wyglądało na szczęście. Niestety, z jej perspektywy to był przymus. Nigdy nie było jej na żadnym moim przedstawieniu, na żadnych występach, zebraniach, balach, wycieczkach. Mimo, że ją prosiłam aby przyszła i czekałam tylko na nią. Pojawiła się chyba tylko raz. Zawsze angażowałam się w życie szkoły (do czasu), uwielbiałam śpiewać i chciałam żeby mnie zobaczyła, usłyszała. Wydaje mi się, że to odbiło się na moich relacjach z nią. Nie było jej kiedy tego bardzo potrzebowałam. Pamiętam do tej pory jak usłyszałam piosenkę Dżem-Paw. Tak strasznie mi się spodobała, że w ciągu kilku godzin nauczyłam się tekstu na pamięć i ćwiczyłam. Śpiewałam cichutko w pokoju, do momentu w którym stwierdziłam że brzmi fajnie i chce zaśpiewać dla kogoś. Dla mamy. Usiadłyśmy w naszej malutkiej kuchni i zaczęłam. Mama skwitowała to prostym zdaniem "Tej piosenki nie można śpiewać tak czysto". No przecież wiem, że klasyka to klasyka, ale cholera jak dziecko ci śpiewa to mów, że ci się podoba. To chyba był ostatni raz kiedy zaśpiewałam coś od serca. Trochę żałuję, bo to było coś co z czystym sumieniem mogłabym nazwać pasją. Mimo wszystko, mama zajmuje w moim życiu bardzo ważną rolę, szczególnie teraz gdy jestem dorosła .Rozumiem wiele rzeczy których nie potrafiłam zrozumieć wtedy. Zawsze miałam ciężki charakter, a w czasie dojrzewania przechodziłam ze skrajności w skrajność- więc jestem w stanie zrozumieć wiele. Mimo wszystko, mimo wielu lat, nadal jest mi ciężko zapomnieć. Kiedy mieszkałam jeszcze z rodzicami, bywały nieprzyjemne sytuacje. Jednakże najwięcej mam związanych z tatą, ale to temat na następny wpis.
 Usłyszałam kiedyś, że moja mama chciała mnie usunąć. Ciężko jest przyswoić taką wiadomość. Usłyszałam również, że w życiu niczego nie osiągnę, że matura jest wyznacznikiem wartości człowieka, a bez niej jestem nikim. Nie jest ważne czy osiągnęłam to czy tamto, skoro nie mam matury. To przykre, szczególnie gdy w szkole miałam rzucane kłody pod nogi i sama nie potrafiłam się podnieść. W swoim nastoletnim okresie miałam dużo epizodów. To chyba byłby dobry motyw na serial, jednakże życie to życie. Jak byłam w podstawówce, ważyłam o wiele za dużo. Nie widziałam tego jako problem, dopóki ktoś mi tego nie uświadomił. W tym przypadku nie pamiętam co konkretnie miało na mnie wpływ, wydaje mi się że to nie był jeden czynnik, a zlepek wszystkiego. Gazety Bravo, artykuły o pięknych ciałach, o romansach, MTV i wymuskane gwiazdy, koleżanki które zawsze były szczuplejsze. W pewnym momencie po prostu coś we mnie pękło i zaczęła się moja lawina. Najpierw było niewinnie, ograniczyłam słodycze, pieczywo, fast foody. Potem zmniejszałam porcje obiadów, śniadań. Aż w końcu przestałam jeść. Tak po prostu. Mama przynosiła mi obiady do pokoju, a ja chowałam do reklamówek i upychałam do szafek. Wyrzucałam wszystko wychodząc z psem na spacer. Żywiłam się wodą i czasami coś skubnęłam. Zaczęłam bardzo dużo ćwiczyć. Codziennie wieczorem katowałam się godzinami. Jedna seria brzuszków, jeszcze jedna i jeszcze jedna. Aż padałam z wycieńczenia. Podkreślam, że nie miałam wtedy więcej niż 14lat. Schudłam bardzo dużo. Nie pamiętam już dokładnie, ale chyba w pewnym momencie z 70kg schudłam do 49kg. Przy wzroście 173cm można sobie wyobrazić jak wyglądało moje ciało.
To trwało bardzo długo. Tak długo aż zaczęli mnie zmuszać do jedzenia. W domu byłam pilnowana przy każdym posiłku. Byłam wtedy strasznie wściekła. Chciałam jeszcze schudnąć, nadal uważałam że jestem gruba.
 Tak zaczęła się moja bulimia.



MZ.